Wiele lat zajęło mi uczenie się reakcji własnego organizmu. Na opanowanie tej sztuki składają się dwa elementy – umiejętne słuchanie wewnętrznych sygnałów i ich właściwa interpretacja. Dziś, w wieku 27 lat, wiem już, że pojawiające się we mnie uczucie słabości to spadający poziom cukru, stan lękowy to objaw niedoboru wody, a specyficzny ucisk między płucami a gardłem to zapowiedź nadchodzącego deszczu. I właśnie o meteoropatii, czyli przeczuwaniu pogody, chciałabym dziś napisać.
Do całkiem niedawna przewidywanie pogody było talentem niemal szamańskim. Z dzieciństwa pamietam z jakim niedowierzaniem patrzyłam na pierwsze krople wieczornego deszczu, który skapywał zgodnie z prognozami taty, choć poranna pogoda na to nie wskazywała. Niedawno dowiedziałam się, że jeśli wieczorem, po całym dniu nieba skrytego w chmurach, nagle zaczyna się przejaśniać – noc będzie chłodna. Pamiętam obserwowanie jaskółek krążących tuż przed deszczem kilka centymetrów nad ziemią. Pamiętam zwracanie uwagi na potrąconą przez samochody zwierzynę leśną i po ilości tłuszczu na zwłokach przewidywanie mroźnych zim. Ale to wszystko było oceną bazującą na zjawiskach zewnętrznych – na obserwacji przygotowań natury do zmian pogodowych. Dość łatwych w nauce dla nowicjusza i wymagających raczej dobrej pamięci i kojarzenia faktów niż wytężonego treningu poznawania swojego organizmu.
Swoje meteoropatyczne umiejętności dostrzegłam kilka lat temu, po powrocie z wiecznie wietrznej i deszczowej Anglii, w której spędziłam rok. Być może ta typowa dla Wysp pogoda ukształtowała we mnie specyficzną wrażliwość na zmianę klimatu – tego już się nie dowiem. Pewne jest, że wyczuję nadchodzące ulewy i wiatr kilka godzin przed ich nadejściem, co objawia się bardzo konkretnym i zastrzeżonym dla tego zjawiska uciskiem w klatce piersiowej. Być może podnosząc się wówczas stężenia pyłków, a zalążki grzybów wirują w powietrzu, ale moje duszności pojawiają się o każdej porze roku – w przeciwieństwie do alergenów.
Kiedyś myślałam, że to początki astmy. Robiłam też testy u alergologa. Wyszła, co prawda, śladowa reakcja na grzyby i pleśnie, ale nigdy nie odczułam typowych dla alergii objawów nieżytu nosa, łzawiących oczu czy uczucia rozbicia (na pewno nie ze względu na alergię).
Ciśnienie atmosferyczne jest moją piętą Achillesa. Gdy jest zbyt wysokie, mam ochotę odciąć sobie głowę. To nietypowe, bo większość osób źle znosi ciśnienie niskie. Ja przy niskim ciśnieniu, np. takim, które towarzyszyło parę lat temu przechodzącym orkanom, czułam się jak ryba w wodzie. Miałam tyle energii, że mogłabym góry przenosić.
Podobno meteoropatia potęguje się z wiekiem. Zauważam u siebie coraz to nowsze zależności pomiędzy sygnałami wysyłanymi przez organizm a zmianą pogody. Jestem ciekawa, czy za kilka lat będę w stanie przepowiadać coś więcej niż nadchodzący deszcz.